Ostatnio, trochę zmęczyłam się tymi eleganckimi sukienkami. Lubię, owszem, nie przeczę, ale gdy otwieram szafę wyciągam zawsze te najbardziej wygodne, swobodne, niezobowiązujące – takie nie nadęte. Brązowa maxi jest w użyciu non stop, nawet chabrowa maxi też jak tylko pogoda na to pozwoli, czego za wiele niestety nie ma – ale udało się nałożyć. Zbliżający się urlop postanowiłam spędzić jak najbardziej wygodnie i na tę okazję uszyć sobie kilka prostych rzeczy, które na 100 % będę nosić często nawet po. O takiej sukience typu szmizjerka myślałam już od dawna, ale jakoś nie miałam na nią koncepcji, ani też tkaniny. W pierwszej wersji pomyślałam o paskach, ale troszkę szkoda było mi brać je na pierwszy ogień nie wiedząc czy taka sukienka przypadnie mi do gustu.  Zapomniałam,że  w szafce, posiadam jeszcze dosyć spory kawałek bardzo cienkiej bawełny, może nawet batystu, który kiedyś dostałam od znajomej. Od lat zastanawiałam się co z niego uszyć a później dałam sobie spokój. Przypomniałam sobie o nim kiedy wyrzuciłam to co tam jeszcze było i tak przewracając w dłoniach stwierdziłam, że można spróbować, jak nie wyjdzie… trudno i tak leży bezużyteczny. Skrzętnie wyrysowałam to co chciałam by miała moja szmizjerka. Konieczne było dorzucenie czegoś kontrastowego, by nie wyszło  mdło i nijak. Wypadło na czerń, bezpieczny kolor i co by nie mówić chyba dobrze.

Sukienka jest totalna hybrydą, góra, troszkę zmodyfikowana pod szyją, żeby pasował do niej wielkością kołnierzyk ze stójką a dół to szyty wcześniej i sprawdzony wykrój. Przyznam, że było trochę gimnastykowania z dopasowaniem góry bo wykrój na sukienkę wykorzystany jako baza, trzeba było przyciąć na odpowiedniej wysokości i ładnie go dopasować. W miejscu łączenia przyszyłam w tali szeroką listwę na którą naszyłam 3 szerokie szlufki. Pod listwą zapięcia  przodu wszyłam 0,5 cm wypustkę a w talii sukienka przewiązana jest dodatkowo czarnym paskiem uszytym z tej samej bawełny co wypustki. Chociaż nie przeczę będę nosić także zwykły pasek z klamrą. Sukienka rozpina się do 15 cm od talii, reszta dołu zszyta na stałe.







Teraz na warsztat poszedł len i bawełna, mam nadzieje, ze zdążę, chciałam jeszcze uszyć lniane spodnie, które na takich wyjazdach są niezawodne, koszulę bawełnianą i coś z polaru… przyznam się, ze już uszyłam sportową sukienkę, wyszła nie najgorzej… mi się podoba 😀 i na pewno jakaś ciepła bluza, bo przy takich temperaturach będzie jak znalazł.

Pozdrawiam ciepło (: