Wakacje się skończyły, urlopowanie także, przynajmniej u mnie. Jak zwykle mamy wrażenie, że odpoczynek był za krótki. Ja z czystym sumieniem muszę stwierdzić, że w tym roku pofolgowałam sobie i mój urlop był nad wyraz długi.

Podsumowując, moje urlopowanie wyciągnęłam kilka wniosków. Ponad miesiąc spędziłam poza domem i wiem, że mimo moich przygotowań do tak długiego bycia poza nim, nie wystarczająco się doń przygotowałam.

Moje wnioski:

  • postawiłam na zbyt dużą ilość sukienek
  • zbyt mało spodni
  • za mało bluzek
  • zdecydowanie za mało sportowych rzeczy

Rejon, w którym miałam przyjemność przebywać, zaskoczył mnie totalnie swoją aurą. Ubzdurałam sobie, że tamtejszy klimat jest taki jak u nas, a tu zaskoczenie. Pogoda, w tym rejonie, (północno-zachodni kraniec Niemiec) to istny kalejdoskop pogodowy. W ciągu dnia pogoda potrafi zmienić się kilkanaście razy. A deszczowe dni to raczej norma, zwłaszcza w miesiącach letnich. Takie niebo to chleb powszedni.

Dowiedziałam się, że najładniejsze i najbardziej słoneczne miesiące to wrzesień i październik.

Po powrocie, zastosowałam się na przekór wszystkiemu do powiedzenia  „musztarda po obiedzie” i uszyłam sobie bluzę (: Nie, żeby miała być na przyszły rok i czekać w szafie, ale moje wyciągnięte wnioski dały mi do zrozumienia, że mam ja Ci niedostatek takiego odzienia i należałoby troszkę je uzupełnić.

Postawiłam w pierwszej kolejności na bluzę. Materiał zakupiony w Natanie TU okazał się bardzo fajną dzianiną, średniej grubości do wykorzystania obustronnie. Wymyśliłam sobie, że szwy będą po prawej stronie, surowo wykończone, taka mała fanaberia. Bluza wyszła całkiem fajnie i mogę ją spokojnie nosić na wiele okazji.





Na bluzę zużyłam;
– 1m dzianiny o szerokości 1,80
– sznurek do wciągniecia 1 metr
– 2 stopery
– zamek błyskawiczny
– 2 kpl. przelotek
– guma dł. 1,40cm o  szerokości 3 cm

Bluza uszyta z wykroju na kurtkę 121 Burda 10/2008