Krawcowa, to pojęcie przez dekady przeszło taką metamorfozę, że nie da się tego określić w kilku słowach. Kiedy byłam jeszcze dzieckiem a moja mam szyła u krawcowych często zabierała mnie na przymiarki. To co się tam działo wzbudzało we mnie zawsze tyle emocji, i gdzieś w mojej głowie utarło się na kilka lat, ze krawcowa to taka starsza pani, która szyje innym ubrania ? no wiecie świadomość dziecka.
Kiedy dorosłam i zaczęłam sama szyć, już tak na poważnie, bardzo często spotykałam się ze zdziwieniem jakim obdarowywali mnie ludzie i pytaniem „to pani jest krawcową” hallo? A co nie mogę być? ? Nie bardzo wiedziałam o co biega… okazało się, że u niektórych pokutuje w świadomości wizerunek krawcowej z mojego dzieciństwa! Śmieszne trochę, ale naprawdę uwierzcie to miało i ma jeszcze miejsce.
Ale do sedna, krawcowa kiedyś a krawcowa dziś… przepaść! Teraz Krawcowa to kobieta o wielu twarzach i umiejętnościach. Jeszcze jakiś czas temu nie przypuszczałabym, że przy okazji nauczę się tylu rzeczy, które oczywiście są bardzo związane i bardzo pożądane w krawiectwie” w obecnych czasach. A jakie to? Przeczytacie poniżej:
- Przede wszystkim wiadomo szycie na pierwszym miejscu, czyli umiejętności z najwyższej półki bez tego ani rusz.
- Orientacja w trendach, osobista stylistka
- Umiejętność określenia jakiego typu urodę ma nasza klientka… czy jest zimą a może późnym latem ?♀️ wiadomo w jakich kolorach będzie jej do twarzy
- Hurtownik bądź dostawca tkanin i dodatków
- Posiadaczka prawa jazdy najlepiej kat.B wiecie zamówienie z dowozem no chyba, że zwolenniczka roweru ?
- Dyspozycyjność 24/7
- Rekin social mediów 🙂
- Fotograf i to nie byle jaki, jak fotograf to i niezły korektor
- psycholog, spowiednik wylewność klientek czasami nie zna granic
- no i oczywiście fotomodelka, gdy pozuje do swoich zdjęć… jak np pisze blog, czy ma stronę na FB, instagramie
Mogłabym tak jeszcze pewnie wymieniać. Czyli wniosek z tego taki, że to nie byle kto!
Tylko powiem Wam jedno, szkoda, że to wszystko nie przekłada się na wartość takiej osoby. Wystarczy porównać ten zawód z wieloma innymi i niestety ciężka praca krawcowej nie jest tak doceniana jak wiele porównywalnych zawodów… mogę tylko spuentować SMUTNE!
Miało być na wesoło a wyszło jak wyszło.
Ale nie martwcie się, mamy jedną wielka przewagę, mamy taką piękną umiejętność, której inni mogą nam pozazdrościć i ja swoją umiejętność wykorzystałam i uszyłam sobie sukienkę. Tym razem na luzie. Troszkę ją zmodyfikowałam, ponieważ rękaw w oryginale nie przemawiał do moich preferencji, postanowiłam wszyć klasyczny rękaw z mankietem. Całość ozdobiłam taśmą rypsową i zamiast guzików dodałam napy, z czego jestem bardzo zadowolona. Dorobiłam pasek z taśmy nośnej i gotowe.
Metryczka:
- tkanina wiskoza MIEKKIE
- Wykrój 119 Burda 4/2019
- tasma rypsowa w paski
- napy, pasek z taśmy nośnej, przekładka i końcówka
- zdj. sama
I jeszcze cudotwórczyni! Wyczaruje coś z niczego i wciśnie w dwa rozmiary za małą sukienkę :D.
A tak serio to ja też długo długo miałam takie wyobrażenie na temat krawcowych (choć z ich usług nigdy nie korzystałam, bo u mnie szyła moja mama, czasem też na zamówienie; prawdziwą krawcową jednak nigdy nie była). To było raczej takie nie wiadomo skąd przekonanie. Zawód krawcowej w czasach mojej młodości nie cieszył się jakimś wielkim szacunkiem. Szkoły zawodowe, które do niego przygotowywały, uznawane były za siedlisko spadochroniarzy, lądujących tam, bo nigdzie indziej się nie dostali, a zawód jakiś zdobyć trzeba. Szycie nie było modne, noszenie rzeczy szytych w domu było obciachem, bo kojarzyło się z niedostatkiem. Do tego w zdecydowanej większości to kobiety były i są krawcowymi. A w sfeminizowanych zawodach często płace są niższe i nie trzeba specjalnie szukać, żeby potwierdzić tę tezę. Szybka moda też przyczyniła się do tego, że zawód krawcowej nie jest ceniony tak jak powinien. No bo przecież można kupić taniej (a jednocześnie ręka nie drży przy płaceniu za fryzjera, kosmetyczkę, paznokcie – generalnie usługi drogie, których czas wykonania zamyka się w góra dwóch godzinach, podczas gdy szycie jednej rzeczy może trwać tych godzin 20 i więcej). Długo by pewnie można o tym pisać.
Ale ja chciałam o sukience. Jak już wiesz, zachwyciła mnie ona każdym swoim kawałeczkiem! Ja wiem, że prosta i sportowa lekko nawet, ale ja takie lubię, nawet bardziej, bo są codzienne i można się ich urokiem i wygodą cieszyć znacznie dłużej niż tymi wyjściowymi sukienkami. Jasne, można się codziennie ubierać tak wyjściowo, jeśli ktoś lubi, ale nie oszukujmy się – ja na co dzień lubię wygodę i luz i jeśli miałabym wybierać, to taka właśnie sukienka będzie u mnie zawsze na pierwszym miejscu. Do noszenia, bo w szyciu to ja sobie lubię rzucać wyzwania ;). Jest zachwycająco!
Przesyłam słoneczne uściski i życzę dobrej pogody do końca tygodnia albo jeszcze dłużej, byś zdążyła zrealizować wszystkie plany!
Kasiu, faktycznie szkoła krawiecka w tamtejszym mniemaniu to coś dla spadochroniarzy, ale nie tylko ta bo można by tu jeszcze kilka innych przytoczyć. Powiem Ci, że początkowo mimo swego zamiłowania do szycia a przynajmniej jakiś symptomów też nie bardzo chciałam pójść do szkoły krawieckiej, na co przede wszystkim nie pozwolili by mi rodzice po pierwsze a po drugie, gdzieś w mojej głowie zakodowany wizerunek krawcowej zniżał ją do rangi szwaczki w zakładzie, a tego bym nie chciała. Lata 80-te i krawiectwo nijak się miały do prestiżowego zawodu i w sumie w czasach dzisiejszych niewiele się to zmieniło, może stąd taka niska wartość nas rękodzielników Są też tacy, którzy potrafili wybić się w tym zawodzie, ale są to naprawdę jednostki, które znają swoją wartość i nie pozwolą jej umniejszać. Smutnym jest fakt, ze naszej pracy nie ceni się tak jak choćby takich usług jak wymieniłaś. Idę do fryzjera i za dwie godziny muszę zostawić 200 zł i nie dyskutuję, i w sumie za 8 godz pracy taki fryzjer jest w stanie zarobić spokojnie 1000zł i gdzie tu sprawiedliwość! No cóż…
Trudno, może kiedyś to się zmieni, chociaż zalani jesteśmy marną odzieżą, którą niestety większość przedkłada nad dobre jakościowo rzeczy bo liczy się ilość a nie jakość.
Dziękuję za komentarz i odwiedziny, mimo wszystko głowa do góry i do przodu ?
Pozdrawiam cieplutko .
No właśnie sprawiedliwości brak, bo dla fryzjera póki co nie ma jeszcze alternatywy, która wpłynęłaby na ceny tegoż. To znaczy można rzeźbić w domu, ale ryzyko, że coś pójdzie nie tak, jednak spore ?. Ale żeby nie było – ja wcale fryzjerom ani innym usługodawcom nie życzę obniżania cen ich usług. Ja życzę nam, żeby świadomość potencjalnych odbiorców się jednak zmieniła i docenili naszą pracę.
Buziaki!
No fakt czasy się zmieniły i trzeba być na bieżąco szczególnie w erze internetu
W erze internetu, ale ogólnie świadomośc ludzka jest dużo większa a co za tym idzie i wymagania, szkoda, że to działa tylko w tę stronę. Ja też mam świadomość, że w sklepach pełno jednorazowych bubli.
Oczywiście że Krawcowa to jest Ktoś. I nie tylko z tych powodów które wymieniłaś. Krawcowa coś tworzy, można to, zobaczyć, dotknąć. Wkurzam się na swoją wirtualną pracę, gdzie tylko klikam w klawiaturę, w powietrze. I teraz będzie smutno. Moja niewidzialna praca jest lepiej doceniana niż mojego męża rękodzielnika. A powinna być. Wkurzam się na likwidację szkół zawodowych, jak wszyscy mają być prezesami i „menagerami” to kto będzie pracował? No i wkurzam się na pokłosie tego, wolimy pójść do sieciówki, kupić bylejaki ciuch w którym wygląda się albo jak baleron albo jak spadochroniarz. Nie ma krawcowych, wykończyliśmy je. Wrrr wrrr. Idę pokompletować twoją piękną sukienkę. Super. Na luzie na sportowo i elegancko. Myślałam nawet że to dzins. Serdecznie pozdrawiam. Elwira.
I jeszcze tak celem wyjaśnienia, bo czasem słowo pisane jest opatrznie rozumiane. Jestem zła na rzeczy i sytuacje, krtóre wymieniłam, nie na Twojego posta. A sukienkę kontempluję.?.
Dziękuję bardzo 🙂 Dokładnie zgadzam się z tym co piszesz. Rękodzielnicy mają teraz trudny okres, niestety, być może tak już zostanie. Mam nadzieję jednak, że nie jesteśmy gatunkiem wymierającym bo naprawdę szkoda by było, Zarabiać na tym jest naprawdę trudno godziwe pieniądze, a przynajmniej włożony wysiłek nijak się ma do włożonej pracy. Ale jak słyszę tekst, „jak Pani uszyje to leży jak ulał, nic nigdzie nie odstaje, nie marszczy się, człowiek wygląda jakoś zgrabnie mimo swojej figury” no i co z tego jak bym powiedziała, że się należy 500 zł to już by tak pięknie nie było.
Pozdrawiam serdecznie ?
Super sukienka i cała stylizacja bardzo atrakcyjna. Ubrania z obniżoną linią rękawów też mnie nie przekonują, a w Burdzie ostatnio tego mnóstwo. Nie wiem co się tak na to uparli, ale wiadomo, dzięki umiejętnościom można sobie poradzić i z tym.
Dokładnie, chociaż ja lubię też takie z obniżoną linią, ale nie zawsze, w tym wypadku wolałam to jakoś skorygować i tak podoba mi się bardziej,
Pozdrawiam serdecznie ?
Podpisuję się pod postem zgadzając się całkowicie z tym co Pani napisała. Kiedy mając 15 w 1985 roku stawałam przed wyborem szkoły rodzice nie zgadzali się bym poszła do zawodówki no bo jakże ,przecież stać mnie na maturę , Utarło się że do zawodówki szli ci którzy mieli problemy z nauką .Ja od wczesnego dzieciństwa uwielbiałam szyć podglądając jak robi to moja mama -samouk,Zawodówka krawiecka nie wchodziła w grę,a nie wiedziałam nawet ,że 60 km ode mnie w Rzeszowie jest technikum odzieżowe.Zostałam konserwatorem zabytków ,w zawodzie wyuczonym nigdy nie pracowałam ,a miłość do szycia trwa :)O ileż łatwiej miałabym w życiu gdybym w młodości zrobiła tę krawiecką zawodówkę . Na szczęście są takie osoby jak Pani ,które tworzą wspaniałe szyciowe miejsca w sieci ,wspomagają ,inspirują, instruują,dodają odwagi ,pokazują jak powinna wyglądać lewa strona prawdziwych ubrań .Było by tego więcej ,nie chcę wydłużać komentarza .Czekam na kolejne Pani posty .Pozdrawiam.
A ja poszłam do Zawodówki jako krawiec to był rok 1996 i nie było mi wstyd, chciałam szyć i tworzyć a potem poszłam do Technikum odzieżowego, wybrałam dobrą szkołę we Wrocławiu. Nigdy nie wstydziłam się że, poszłam do takiej szkoły. Rodzina oczywiście śmiała się dlaczego zawodówka. Wytykać mnie palcami nawet a ja dalej wybrałam to co najlepsze dla mnie. Potem szkoła projektowa i konstrukcja w obcym kraju. I po latach nagle WOW że, coś robię rozwijam się podziwią itp.że ciotki dumne, blebleble
a co wtedy jak byłam zawodówce to byłam bee, teraz mnie to śmieszy.
A jak daję cenę za usługowi to oczy, no jak przecież jesteś magistrem masz super zawód,
zarabiasz to co niestarć cię na usługę u mnie ? Nie mam magistra a mam za to wyuczone cztery zawody które dają mi satysfakcję w życiu, że poszłam za głosem serca i sama wybrałam swoją ścieżkę zawodową 🙂
To są moje lata pracy i nauki w tym zawodzie, ciężka praca a po latach zaczęli ludzie doceniać.
Szkoda że, jak byłam nastolatką to nie było wsparcia dla młodych a teraz dobrze, że mam swój honor i jestem dumna sama z siebie , że przetrwałam tą krytykę i idę dalej w swoją pasję. Serdeczności 🙂
Dokładnie, dlatego ja nigdy nie naciskałam przy wyborze szkół przez moje dzieci, popierałam ich wybór. Bo jestem żywym przykładem, że to tak nie działa. Co mi po dyplomie jak on leży w szufladzie, a ja w zawodzie dla świętego spokoju popracowałam dwa lata. Mimo wszystko żałuję, że nie skończyłam nawet potem czegoś w kierunku krawieckim. Niestety zawsze były ważniejsze sprawy. Dobrze chociaż, ze umiem tyle ile mogłam się sama nauczyć, ale gdybym nie była tak uparta to i tego bym nie umiała.
Pozdrawiam serdecznie i dziękuję za odwiedziny.
I moja Mama zrobiła to samo, pomogła mi sfinansować szkołę we Wrocławiu. Uparłam się na Wrocław było ciężko finansowo, ale miałam układ z Mamą że, dała mi na bilet do Wrocka a ja zero kieszonkowego nie brałam przez cały rok a potem przed obroną pracy kupili rodzice pierwszy overlock a potem to już na wszystko sama zarobiłam. Pomogli mi rozwijać się w mojej pasji a potem jakoś poszło a początki dla nastolatka są istotne, tylko czasami rodzice ( nie wszyscy) robią krzywdę swoim dzieciom przy wyborze zawodu itp.
Krawcowa nie jestem, choć bardzo bym chciała
To trzeba spróbować, może akurat coś z tego wyjdzie, nigdy nie wiadomo ?
Ale ja się uśmiałam jednak, słowo krawcowa kojarzy mi się z moją babcią, która była krawcową taką typową z opisu starszą Panią, szyjącą na wymiar sukienki i spódnice, miło to wspominam ale dzisiejsza krawcowa musi być taka jak kreator mody, spowiednik i projektant w tym masz rację.
Sukienkę obserwuję już od kilku dni i jest wystrzałowa ta sukienka jest cudowna a Ty w niej piękna, zauważyłam, że masz figurę taką bardzo wysportowaną i wyglądasz bardzo efektownie. Przyznam, sama szukam jeansu na szmizierkę od wiosny ale jakoś mi to przechodzi przez palce, mam zbyt dużo spraw, które mnie pochłaniają i mało czasu. Zakończyłam właśnie sprawę karną z inicjatywy byłego, gdzie pozew wniósł jego były pracownik o pomówienie, niby go obrażałam, sąd mnie uniewinnił, poddając w wątpliwość wszystkie zeznania świadka, czyli byłego. Ale sprawy były, pochłonęły mój czas i energię, jeżeli ktoś kłamie to się pogubi, ale uważam, że rozstać można się na poziomie.
Pozdrawiam serdecznie i obserwuję wszystkie nowe cudeńka z braku czasu mogę tylko polubić, mam nadzieję, że koszmar się skończy i wrócę do normalnego szycia 🙂 🙂 🙂
Dziękuję Anettko, co do sukienki to wiskoza nie jeans dlatego tak miękko się układa i właśnie o taki efekt mi chodziło. Mam nadzieję, ze u Ciebie coraz lepiej i wszystko układa się po Twojej myśli czego z całego serca Ci życzę, życie ma się tylko jedno.
Pozdrawiam cieplutko ??
Najpierw o sukience: jest świetna 🙂 !!!! Pięknie w niej wyglądasz i oczywiście super zdjęcia 🙂
Temat postrzegania krawcowej przez społeczeństwo poruszałam już kilka razy. Powiem tak: nie jest łatwo. Pokutuje w nas wizerunek szwaczki… ileż to razy słyszałam: to ty szyjesz!?, to już innej pracy nie było?! Do tego szybka moda, dodajmy bez jakości. Sieciówki – dużo, szybko, tanio, mało eko.
Szycie u krawcowej, to przymiarki, rozważania, rozmowy, to świadome planowanie garderoby na cały rok! Szycie na miarę, to taki trochę slow life. Szycie dla innych uczy życia. Tutaj dowiadujesz się, ile możesz dać z siebie i … że nie zawsze warto. Tutaj rodzą się przyjaźnie prawdziwe. Tutaj spotykasz ludzi, którzy naprawdę cenią Twoje umiejętności. I jest ich niewielu niestety, zdecydowana mniejszość. Reszta zazdrości Ci Twoich umiejętności i woli kupić gotowe (stworzone) w sklepie, niż dać Ci zlecenie 😉
Taki słodko-gorzki zawód.
Jednak… szyjmy, bo dzięki temu tworzymy rzeczy, których nie ma nikt 😉
Dokładnie Jolu, ja też mam kilka takich znajomości, naprawdę wartościowych, bo są to kobiety, które po pierwsze doceniły moją pracę a jednocześnie nigdy mnie nie wykorzystały, z którymi przyjaźnię się do dziś. Kiedy spotkamy się nawet na ulicy to nie przechodzimy obojętnie, albo tylko z krótkim „dzień dobry” zawsze jest chociaż krótka rozmowa, co słychać, jak zdrowie. To jest bardzo miłe, a też i wiele znaczy. Ale też były i takie sytuacje, które również zapadły mi w pamięci jako te słodko-gorzkie, ale cóż takie jest życie.
Najważniejsze żebyśmy same szanowały swoją pracę i siebie ?
Pozdrawiam ciepło i dziękuję za komentarz.
Czasami Mama zabierała mnie do krawcowej u której coś szyła i w pamięci zachowałam obraz nowoczesnej kobiety, która bardzo mi imponowała. Oczywiście najbardziej pociągająca była możliwość zobaczenia magazynów z modą, których normalnie nie można było kupić. Później rzeczywiście zetknęłam się z takim pojmowaniem krawcowej o jakim piszesz i było/ czasami w dalszym ciągu jest to smutne.
Ale niewątpliwie zmienia się nastawienie, dużo osób ceni takie umiejętności, tylko się z tego cieszyć 🙂
Jak już pisałam, uszyłaś mega przebojową sukienkę, super pomyślane dodatki, nic dodać nic ująć 🙂 Chyba muszę zakumplować się z napami, efekt jest tego wart 🙂
Pozdrawiam
Ada.
Dokładnie, każda z nas ma jakieś doświadczenia w tej materii. Lepsze, gorsze ale cóż takie jest życie. Ja zawsze sobie powtarzam, ze inni maja gorzej i cieszę się z tego co mam i to bardzo doceniam, ale włożonej pracy tu jest mnóstwo i o tym wiem tylko ja ile mnie to kosztowało.
Kochana napy to jest cos cudownego, ta sukienki bez nich już nie wygladała by tak.
Pozdrawiam Beata
Beatko, lepiej nie mogłaś opisać osoby krawcowej i jej umiejetnosci. Gratuluję nie tylko zdolności krawieckich ale i lekkiego pióra ?.
Jestem z zawodu krawcową, po szkole zawodowej ( w latach 80). Nigdy sie tego nie wstydzilam. Jedynie oburzałam się, jak ktos tytułował mnie szwaczka. Wtedy tlumaczylam, jak jest różnica miedzy tymi zawodami. Myślę, że wynikało to z ludzkiej niewiedzy. Dalej robię swoje i idę swoją obraną drogą zawodową, pomimo kłód pod nogami. Dzieki temu ludzie doceniają i zmieniają swój punkt widzenia. Jedni chwalą i dodają wartości, inni idą swoim tokiem myślenia. Super jest to, ze doczekaliśmy czasów, ze mozemy się wspierać i wymieniać pogladami i wiedzą.
Beatko od paru lat zachwycasz mnie swoją kreatywnością, wykonaniem i pasją do tego co robisz, we wszystkich aspektach. I ten artykuł w Burdzie!! ??
Dziękuję, że Jesteś ?
Kasiu dziękuję ogromnie ??
Kiedyś bardzo się przejmowałam tym jak ludzie o mnie myslą… tak jak piszesz… szwaczka, jesteśmy zbyt leniwi aby zagłębiać się w aspekty niektórych spraw a nawet większości, stąd tez później takie opinie, taka reakcja, czasami brak szacunku dla drugiej osoby i dlatego co robi. Doszłam do wniosku, ze nie ma co komuś na siłę tłumaczyć, dlatego teraz nie mam takich przypadków, w których muszę komuś tłumaczyć dlaczego jest tak a nie inaczej, po prostu nie szyje takiej osobie i już.
Pozdrawiam serdecznie i życzę samych dobroci w Nowym roku ?
Beata, piękna sukienka! Zdecydowanie Twoja wersja tego modelu wygrywa. Podziwiam niezmiennie.
Bardzo dziękuję, cieszę się ogromnie, że moja wersja przypadła Ci do gustu ?
Witaj Beatko, mnie wnerwia jak ktoś mów że, jestem szwaczką haha jaka szwaczka ??? pytam się …
Od wielu lat jestem konstruktorem ubioru i ciężko ludzi wytłumaczyć że, nie jestem tylko krawcową, że odszywam wzory ale cóż jak ma się dwa zawody to ludzie sami myślą, że jestem od szycia garniturów, bielizny, kaletnik, tapicer aha i jeszcze kuśnierz.
Mylą naprawdę zawody czasami mnie to przeraża. A to co napisałaś, to faktycznie jesteśmy od wszystkiego, ja staram się to oddzielić i pilnować to czego naprawdę robię. To z prawkiem to fakt, teraz to mi to ułatwia życie, tylko czemu zawsze jestem późno w domu haha a miałam być wcześniej 🙂
Sukienka świetna taki sportowa i wygodna również przydaje się w szafie.
Pozdrawiam serdecznie Ewa Iwakki.
Dziękuję Ewuniu. Niestety tak już bywa, że ludzie strasznie wszystko upraszczają. Nie chce im się zastanawiać na większością spraw. Podziwiam Cię za determinację i wytrwałość, ale jak to mówią do odważnych świat należy.
Pozdrawiam i życzę dalszych sukcesów. ?
Dziękuję, po prostu robię swoje po swojemu i do przodu z zlotami i upadkami ale są moje własne 🙂 Pozdrawiam.
Super zdjęcia:)
Bardzo dziękuję, ogromnie mi miło ?
Sukienka choć w stylu nieco innym niż większość Twoich dzieł to tak samo piękna. Niezmiennie podziwiam i zazdroszczę :).
Mnie się wydaje, że ciężko jest osobie postronnej, kompletnemu laikowi docenić ogrom wiedzy i pracy włożonej w uszycie jakiejkolwiek rzeczy. Jeśli ktoś nigdy nie próbował samemu to wszytko wydaje się takie proste. Kupujesz materiał, kroisz siadasz do maszyny i już. I jestem pewna, że przynajmniej niektóre dziewczyny się choć trochę uśmiechną w tym momencie wspominając swoje pierwsze prace i zdziwienie kiedy wszystko szło dobrze tylko potem trzeba było pruć, bo jednak nie poszło tak dobrze jak nam się wydawało i 3 mm różnicy mają kolosalne znaczenie
Jako społeczeństwo lubimy mieć dużo i szybko i najlepiej za bardzo małe pieniądze.
Trudno porównać szycie na miarę z akceptowaniem jakości „prawie na mnie” ubrań z masowej produkcji w mega promocyjnej cenie.
Ja do szycia wróciłam po wielu latach przerwy i jeśli teraz pokazuję moim koleżankom swoje prace to najbardziej wartościowy jest dla mnie komentarz : Ale ekstra, nikt takiego nie ma, nie kupisz nawet podobnego w sklepie.
A dodatkowo jak się dobrze zainwestuje w materiał, wykonanie i przemyśli fason to można się ulubioną częścią garderoby cieszyć latami albo ją na nowo odkryć po latach. Sama mam sukienkę, klasyczna prosta kopertowo zapinana uszyta z pięknej kakaowej cienkiej wełenki. Uszyłam ją 20 lat temu. I wiesz co? Wygrzebałam ją ostatnio z głębin szafy i znów noszę 🙂
Pozdrawiam
Beata Nawara
Dokładnie jest tak jak piszesz, nikt nie będzie miał takiego samego. Nawet ostatnio rozmawiałam z koleżanką, która swego czasu sporo u mnie szyła, jak była na weselu ostatnio, 3 babki były w takich samych sukienkach… pech ?
Ja tam wolę swoje, nawet nie umiem chodzić po galeriach a w zeszłym roku kupiłam sobie dwie koszule… nawet nie wiem dlaczego i stwierdziłam po czasie, że gdybym je uszyła sama wyglądałyby o niebo lepiej, a teraz wiszą w szafie ?
A takie rzeczy jak piszesz, też posiadam, bo bardzo je lubię i jakoś do tej pory mi się nie znudziły i mam je od lat.
Pozdrawiam i dziękuję bardzo.
Dzień dobry, bardzo podoba mi się Pani blog…od dziecka kocham szyć i przerabiać różne rzeczy ale zawód mam zupełnie nie związany z krawiectwem. Koleżanki z pracy cały czas mi coś podrzucają do zrobienia, skrócenie spodni, przerobienie sukienki etc. jestem samoukiem , nigdy nie kończyłam żadnej szkoły krawieckiej ale szyję czasami dla dzieci i dla mnie. Chciałabym zająć się krawiectwem na poważnie ale mam już swoje lata i jestem po 40 -stce, nie wiem od czego zacząć, od jakiej szkoły ? pracuję i studiuję w innej dziedzinie ale to zawsze szycie dawało mi najwięcej przyjemności …pierwszą sukienkę uszyłam w wieku 14 lat w rękach bo nie miałam maszyny…Pani Beato od czego zacząć? czy jakiś kurs czy szkoła policealna dla dorosłych – chciałabym nauczyć się szyć lepiej technicznie i nie wiem co mam robić, może Pani coś doradzi? pozdrawiam Sylwia
Beata jestem ? będzie nam łatwiej.
Otóż sprawa wygląda następująco. Musisz zastanowić się nad tym czy jesteś w stanie, pracować w branży w której może być różnie. Praca na własnym w branży krawieckiej nie jest łatwą pracą, trzeba mieć stalowe nerwy i czasami a w zasadzie w większości twardy tyłek. Musisz pomyśleć czy jesteś w stanie poświęcić naprawdę dużo czasu, przynajmniej na początku drogi. Jakie masz możliwości w swojej okolicy, czy jest konkurencja. Czy jesteś w stanie w swojej okolicy się z tego utrzymać, bo nic nie niszczy marzeń jak wykonywanie pracy, która daje satysfakcję i przyjemność a nie przynosi zbytnich korzyści finansowych a jest Twoim źródłem dochodu. Musisz wiedzieć jedno, ze szycie sporadyczne może być dla Ciebie świetną odskocznią i przyjemnością a szycie godzinami już nie będzie takie słodkie. Wszystko jest fajnie jak będzie Ci wychodzić, ale wiedz, ze nie zawsze tak jest są momenty, ze pojawiają się schody. Musisz być tez twarda psychicznie. To tak na marginesie, uprzedzam, żebyś nigdy nie czuła się rozczarowana. To są naprawdę bardzo ważne rzeczy, znam to z autopsji.
A teraz druga strona medalu. Nie wiem jak wygląda sytuacja z kursami u Ciebie. Jeżeli chciałabyś szyć na miarę to warto mimo wszystko skończyć kurs konstrukcji, ułatwi Ci to wiele schodów przy szyciu. Jeżeli chodzi o podniesienie poprzeczki w technice szycia to na pewno kurs może pomóc w kwestii informacji i technik ale sama umiejętność szycia to kwestia treningów przy maszynie. Nie wiem czego najbardziej Ci brakuje? Czy chodzi Ci ogólnie o podstawy czy już czegoś więcej? Postaram się napisać jeszcze dziś wieczorem po przemyśleniach ?
Przepraszam, że tak długo, czekałam na odpowiedź koleżanki. Ona zrobiła sobie kurs bezpłatny W CKU. Jest spod Bydgoszczy, więc robiła go tam. Uczyła się 3 semestry i mimo tego, ze szyć umie to jeszcze trochę się dokształciła. Ale jest mnóstwo kursów z szycia konkretnych rzeczy, ew. z konstrukcji, tylko to już jest odpłatnie, wszystko zależy czego Ci potrzeba. Mnóstwo moich poczatkujących w szyciu dziewczyn kończyło kursy w Ultramaszynie w Warszawie i sobie chwaliły. Jest jeszcze szkoła w Poznaniu Szkoła projektowania i konstrukcji 7cm.
Mam nadzieję, ze znajdziesz coś dla siebie.