To już ostatnie rzeczy jakie uszyłam z lnu w tym sezonie. W tym roku, typowo letnich rzeczy nie poczyniłam jakoś strasznie dużo, w porównaniu z latami poprzednimi. Mimo braku upału, dopadł mnie jakiś wirus lenistwa, może też dlatego, że pogoda trudna do przewidzenia,  nie nastrajała mnie do szyciowych szaleństw. Coś tam dokupiłam, coś wyciągnęłam starego z szafowych zasobów. Co prawda lata jeszcze przed nami miesiąc, sama nie wiem, w którą stroną brnąć. Przyznam, że mam w zanadrzu i w planach kilka cieńszych tkanin, ale takich, że spokojnie nadają się na początek ciepłej jesieni i może jeszcze się skuszę jak wróci mi wena… tylko nie wiem gdzie się podziała?

Dzisiaj prezentowane rzeczy miałam w planie od baaaaaardzo dawna, ale jak to czasami bywa…jest plan, tkaniny są , nawet wykroje zrobione, ale ani ochoty, ani siły. W końcu się jakoś zmusiłam i powolutku w końcu coś tam wydziubałam na maszynie.

Oba lny są z NATANA ale tych już chyba nie ma, widocznie innym też się podobały (: Wykroje tak jak wspomniałam miałam już wybrane, więc nie pozostało nic jak przejść do realizacji.

Samą kurtkę szyło się świetnie, jedyne co musiałam zrobić to ściąć w ramionach, ale tak jak już wiele razy wspominałam  robię to zawsze. Z sukienką tez nie było problemu, po zszyciu wszystkich elementów, stwierdziłam tylko, że fajnie wszędzie leży poza jednym rejonem w okolicy talii, wyprułam jeden element i zrobiłam w nim zaszewki, dzięki czemu nie mam w tym miejscu worka, który był w pierwotnej wersji.

Jak zrobiłam zaszewki, a tak, że w trakcie przymiarki spięłam szpilkami to co mi odstawało, później odprułam dolną część, przeszyłam zaszewki aż do samego dołu, ale na dole już tak do zgubienia i wtedy przyszyłam dolną część-spódnicę

Całość bardzo mi się podoba, kurtka za mną chodziła już od roku, a sukienka świetnie spasowała ze stylem całości i ten dekolt, strasznie mi wpadł w oko (: Biorę się w garść… chociaż ostatnio miałam przykry incydent, w czasie robienia zdjęć spadł mi telefon, który służy mi do fotografowania i zbił mi się wyświetlacz, tak się załamałam, że już więcej zdjęć nie byłam w stanie zrobić. Na szczęście w domu okazało się, że telefon działa, ale fakt z takiej straty, trochę mnie uziemił i krótko mówiąc wkurzył.