Po strasznie wyczerpującym minionym tygodniu, dziś mam trochę czasu na odrobinę luksusu. Coś dla duszy sprawi mi ogromna przyjemność, a mianowicie napisanie nowego postu.

Ostatnie dni, przeżyłam w takim pędzie, że w sobotę dosłownie padłam i niedziela była dniem na regenerację sił. Coraz częściej zdarza mi się być tak zmęczoną, że nie mogę pozbierać nawet myśli. Wydaje mi się, że to już czas na jakiś urlop, ale niestety muszę poczekać do końca roku szkolnego i wtedy pakuje torby i jadę odetchnąć. Na pewno Wam tez to się marzy (:

Uwielbiam tkaniny w niebanalne wzory, ciekawe nadruki, wyróżniające się faktury. Moro, może nie jest zbyt wyszukanym wzorem, ale ma w sobie coś co w efekcie końcowym daje całkiem ciekawy efekt.

Od dawna chodziło za mną uszycie sukienki z tkaniny moro. Chciałam mimo wszystko, aby sukienka była kobieca i w miarę delikatna. Tkanina, to bawełna z poliestrem, ale  w dotyku jak 100% bawełna. Fason z dekoltem i delikatnym pęknięciem, dekolt pleców to karo. Dół ułożony w kontrafałdę, równo rozmieszczoną dookoła.

Moro można lubić lub nie, z resztą jak wiele innych wzorów. Grochy, paski, kratka czy panterka mają swoich zwolenników jak i wrogów. Ja jednak podchodzę do wszystkiego z rezerwą, czasami coś co niekoniecznie mi się podoba, kusi i sprawia, że muszę spróbować. I w rezultacie albo pozostaje dalej nielubiane ale się do tego przekonuję. Lubię eksperymentować, i to właśnie jeden z moich eksperymentów (wykrój na górę sukienki to delikatnie zmodyfikowany wykrój 116 z Burdy 10/2012). Dół – równo ułożona kontrafałda. Na zdjęciach córka, ja za obiektywem (: