Moja systematyczność wpisów na blogu, pozostawia wiele do życzenia. Jednak nie wynika to z faktu lenistwa, raczej braku czasu, który ostatnio stał się dla mnie „towarem wyjątkowo deficytowym”.

Czasami zastanawiam się, czy jestem osobą tak bardzo niezorganizowaną i jedyną z takim problemem? Mam nadzieje, że nie… Sezon wiosenny mamy już w pełni, więc wszyscy nagle poczuli ogromną potrzebę uzupełnienia szafy o niektóre części garderoby, bądź jej częściowej wymiany. Dla mnie sezon „potrzebujących” daje się we znaki, właśnie między innymi totalnym brakiem czasu, dla siebie, nie mówiąc o uzupełnieniu swojej osobistej szafy (: Dlatego też czasami nie pozostaje mi nic innego jak pójść do sklepu i nabyć coś gotowego, chociaż z racji skrzywienia zawodowego, mało co mi się podoba i spełnia moje oczekiwania co do jakości i dokładności wykonania… i co za tym idzie moje poszukiwania często kończą się fiaskiem.

Szafka z tkaninami pęka w szwach, pomysły kłębią się w głowie a z realizacją jest już gorzej i tak mija sezon za sezonem a w szafie jak wiało pustkami tak wieje dalej. No cóż…już tak mam, że więcej przyjemności sprawia mi szycie dla innych, chociaż skłamałabym gdym nie przyznała, że każdy nowy ciuch w mojej garderobie to dla mnie rarytas. Swoje pomysły często przelewam na papier, bo wielość ich czasami jest tak duża, że ołówek i kartka jest niezbędna. Służy mi do tego sporych rozmiarów zeszyt, z wklejonymi, wyciętymi zdjęciami i moimi własnoręcznie zrobionymi szkicami.

Właśnie takim sposobem powstała spódnica ze zdjęcia. Nie jest to możne jakiś zbyt wyrafinowany krój, ale dzięki dwóm warstwom, spódnica nie dość, że zyskuje na objętości to jeszcze całkiem efektownie się prezentuje. Uszyta jest z dosyć obszernego i przymarszczonego koła o dwóch długościach, z których każde odszyte jest szeroką listwą, dzięki temu spódnica jest porządnie wykończona i nie jest cienka na końcach. Wykorzystana do niej tkanina to cieniutka bawełna.

Na zdjęciach jak zwykle córka (: A ja po drugiej stronie obiektywu (: